Co jest dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej największym zagrożeniem ?.

Czy USA są tak naprawdę słabe ? Na drodze do utraty na świecie wpływów ?

            Co jest największym zagrożeniem dla amerykańskiej potęgi ?



Fakt, że Stany Zjednoczone stoją przed bezprecedensowymi wyzwaniami dla swojej globalnej dominacji, jest dobrze zrozumiany wśród amerykańskich elit – debata toczy się głównie na temat rankingu tych wyzwań i sposobów radzenia sobie z nimi. Ale lista głównych problemów – zagrożeń – wyzwań dla USA wygląda obecnie następująco: Rosja na Ukrainie, Izrael w Gazie i Chiny na świecie.

O ile trzy miesiące temu były dwa główne wyzwania – kryzys ukraiński i konfrontacja z Chinami – teraz dodano do nich trzecie – Bliski Wschód. Co więcej, jest on potencjalnie najbardziej wybuchowy: jeśli działania wojenne zostaną przeniesione ze Strefy Gazy do innych krajów, bardzo trudno będzie utrzymać je pod kontrolą. A ukraiński front geopolityczny zaczyna być w Stanach oceniany jako najbardziej mało obiecujący, co jednak nie oznacza chęci przyznania się do porażki i porzucenia Ukrainy. W przypadku Chin panuje nastrój na długoterminową (przez dziesięciolecia) konfrontację, której cel nie jest ukryty: Według Waszyngtonu należy wszystko zrobić by Chiny nie mogły zrównać się ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki na arenie światowej i móc pozbawić USA hegemonicznej pozycji. Według Waszyngtonu po prostu należy zapobiegać chińskiemu rozwojowi i chińskiej dominacji. W Pekinie słusznie nazywa się to sabotowaniem Chin. Mimo powstawania świata wielobiegunowego, amerykańskie elity, myślą ciągle w kategoriach własnego zadufania i poważnie uważają się za wybrańców i przywódców ludzkości („wolnego świata”) i nie zamierzają ograniczać swoich urojeniowych apetytów.
Te wszystkie Stanów Zjednoczonych apetyty są ciągle amerykańską strategią. 

Faktem jest, że Rosja jako pierwsza zburzyła świat monopolarny i teraz USA nie wiedzą co zrobić z powstałymi nowymi biegunami z Chinami z Rosją i z całym światem. Dla USA nowy świat multipolarny jest więc strategiczną porażką.

Teraz dla Stanów Zjednoczonych znacznie bardziej palące są problemy taktyczne. Co robić we wszystkich trzech kierunkach ? W interesie amerykańskiej elity i jej reelekcji leży obecnie zmniejszenie napięcia na wszystkich frontach. Chin nie trzeba prowokować Tajwanem – To zapewne będą teraz robić Stany Zjednoczone przez najbliższy rok. Teoretycznie Ukrainę należy przełączyć w tryb obronny, zmuszając swoich uległych wasali  Europejczyków do ponoszenia ogromnych kosztów w utrzymaniu amerykańskich interesów na Ukrainie i płacenia jeszcze więcej i nie zadawania przez członków Unii Europejskiej Amerykanom zbędnych pytań. Izrael powinien zostać zmuszony do zakończenia operacji lądowej w Gazie.

Jednak w obu przypadkach będzie to bardzo trudne, ponieważ lokalne marionetkowe "elity" (ukraińska i izraelska) bardzo liczyły na swoje zwycięstwo na polu bitwy. W tych warunkach nawet ostrożne hamowanie banderowców i syjonistów może doprowadzić do „ niekontrolowanego upadku” – i nie mówimy tu tylko o losie Zełenskiego i Netanjahu ale i krachu amerykańskich strategicznych interesów w tych krajach. I co równie jest ważne, to: kierunki izraelski, a zwłaszcza ukraiński, które stały się częścią wewnętrznej walki politycznej w Stanach Zjednoczonych. A to komplikuje i tak już trudną sytuację administracji Bidena na froncie ukraińskim i izraelskim.


I nie chodzi o to, że Republikanie blokują przydział pieniędzy Ukrainie – I nawet nie jest tak, że dzięki agitacji Republikanów poparcie dla Ukrainy w USA spada: administracja w Waszyngtonie potrafi trzymać się swojego stanowiska wbrew protestów czy krytyce ze strony opinii publicznej. 

Najgorsze dla Demokratów jest to, że kwestie izraelskie i ukraińskie szkodzą notowaniom Bidena. Dlatego Waszyngton ma teraz dodatkowe problemy (oprócz geopolitycznych) powodów, aby dążyć do zmniejszenia napięcia wokół Ukrainy która kosztuje fortunę amerykańskiego podatnika i ponosi ogromne straty i Izraela który dokonuje czystek etnicznych, ludobójstwa Palestyńczyków.  I jeśli w przypadku Ukrainy zdolność Stanów Zjednoczonych do wpływania na sytuację jest ograniczona, ponieważ intensywność działań wojennych zależy również od taktyki Rosji, to w przypadku Izraela wydaje się, że mają one znacznie większy wpływ.

Teoretycznie tak, ale w praktyce Stany Zjednoczone nie mogą dowodzić Izraelem, natomiast izraelscy syjonistyczni liderzy mają wszelkie możliwości, aby grać na wewnętrznych amerykańskich sprzecznościach politycznych. Głównie między liberałami i konserwatystami.


Okazuje się, że Biden nie ma obecnie specjalnych możliwości ograniczenia zawirowań w polityce zagranicznej, a dla niego rok wyborczy wkracza w najbardziej niesprzyjających okolicznościach: problemy zewnętrzne będą nie tylko pochłaniać coraz więcej energii i uwagi, a afery finansowe z synem Bidena także obniżą ocenę Bidena. Wiadomo,  że globalna pozycja Stanów Zjednoczonych jako całości ulegnie pogorszeniu na skutek niekorzystnego dla nich rozwzoju sytuacji w co najmniej dwóch z trzech kluczowych obszarach (ukraińskim i izraelskim). Tak to są fakty, ale ważne jest, aby zrozumieć przyczyny.

Możemy oczywiście ograniczyć się do ogólników, tłumacząc wszystko tym, że Stany Zjednoczone w zasadzie przeforsowały siebie jako hegemona, gdy zarysy wielobiegunowego świata stają się coraz bardziej oczywiste i jest to oczywiste, że to Rosja na świecie aktywnie przyczyniła się, że Amerykanie nie mogą już utrzymać swoją pozycje. To prawda, ale istnieje też problem wewnątrz Stanów Zjednoczonych. Ponieważ obecnie głównymi zagrożeniami i wyzwaniami dla Stanów Zjednoczonych nie jest kryzysy ukraiński i izraelski, ani nawet Chiny – głównym problemem amerykańskiej "potęgi"  jest sama Ameryka.

Wewnętrzny kryzys w USA
Działa i istnieje wybuchowa polaryzacja społeczeństwa, ujawniona w 2016 roku zwycięstwem Trumpa – od tego czasu ten proces pogłębia się i staje się nieodwracalny. Niemożność rozwiązania wielu  sytuacji czy tej dla przykładu na granicy z Meksykiem jest jedynie najbardziej widocznym przejawem tego kryzysu. Gwałtowne nasilenie sprzeczności międzypartyjnych samo w sobie nie jest dla Stanów Zjednoczonych niczym nowym, jednak tym razem mówimy nie tylko o walce pomiędzy dwiema frakcjami elit.  
Ponieważ istnieje rozłam między dwoma różnymi modelami, dwiema różnymi Amerykami US. 
Konserwatywny Trump z hasłem first USA i konsolidującej się wokół niego części Amerykanów jest bardziej izolacjonistyczny i zorientowany wraz ze swoimi zwolennikami na USA. Natomiast Biden i jego rządząca liberalna  klika jest znacznie bardziej globalistyczna, ponadnarodowa w swoich poglądach i celach.

Wynik walki tych sprzeczności w listopadzie 2024 r. będzie miał ogromne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych – a zwłaszcza dla pozycji w świecie. Ale już teraz kampania prezydencka ma poważny wpływ na stosunek reszty świata do Ameryki, ponieważ wszyscy którzy nie są wasalami, marionetkami USA stawiają na dalsze osłabienie byłego hegemona. A to zły czas dla atlantyckich globalistów.


Nawet jeśli jakimś cudem Biden wygra, jego zwycięstwo nie zostanie uznane przez Trumpa i republikańskich  konserwatystów, co oznacza, że ​​legalność nowej administracji zostanie zakwestionowana nie tylko w USA ale i  przez poszczególne suwerenne państwa na świecie. Podział na poziomie społecznym w Stanach Zjednoczonych osiągnie nowy negatywny poziom. Jeśli Trump wygra, to marionetkowa Europa po prostu popadnie w odrętwienie. Wszystkie te opcje są dziś głównym problemem międzynarodowych wpływów Stanów Zjednoczonych.

I nie jest to wojna na Ukrainie czy żydowskie ludobójstwo Palestyńczyków i masakra Palestyńczyków ich kobiet i dzieci w Gazie. Ale własne wewnętrzne problemy, a te wojny są wywołane arogancką i agresywną hegomoniczną amerykańską polityką. Jest to kryzys z negatywną dynamiką.

A mimo to, nie oznacza to, że Stany Zjednoczone ulegną nagłej destrukcji i rozpadowi oraz zmienią się w bez znaczenia kraj. Nic z tych rzeczy. 


USA najpierw osłabiły swoich europejskich konkurentów wasali (sojuszników), 
A w momencie sprowokowanej przez USA wojny na Ukrainie, Waszyngton z pozycji siły, szantażu  sankcji wymusił u swoich europejskich wasali zerwanie stosunków gospodarczych z Rosją. Następnie Waszyngton dokonał sabotażu Nordstream 1/2 pozbawiając Europę tanich surowców energetycznych, powodując w ten sposób w Europie wysokie koszty produkcji i utrzymania oraz wysoką inflację a tym samym spadek produkcji, wręcz w niektórych krajach recesję. Jak by tego było mało, to wielu ważnych specjalistów wyjechało do USA. Waszyngton z premedytacją dokonuje drenażu i wabienia istotnych firm z Europy i biznesu, które ze względu na wysokie koszty energii i surowców uciekają z Europy do USA, tym samym pogłębiają Europę w problemach socjalnych i gospodarczych.  


Więc co do upadku Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej trudno powiedzieć, ponieważ poza utratą pozycji światowego hegrmona są na tyle ciągle silne by przy pomocy swoich wasali tworzących tzw elity w Unii Europejskiej czerpać korzyści z ucieczki europejskiego kapitału do USA i sprzedaży swoich drogich  węglowodorów do krajów Unii Europejskiej po pozbyciu sie konkurencji ze strony Rosji.
Prawdziwym ciosem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki będzie gdy na świecie dojdzie do rezygnacji transakcji z użyciem amerykańskich dolarów, waluty najprawdopodobniej bez faktycznego realnego udokumentowanego pokrycia w towarach lub w złocie. 

           

Gdy amerykański świat finansowy okaże się tylko z drukarką i taśmową linią do produkcji bezwartościowego papieru o nazwie USD to Stany Zjednoczone znikną jako hegemon i Biały Dom w Waszyngtonie całkowice straci możliwość stosowania szantażu, presji i sankcji by wymuszać na słabszych narodach - posłuszeństwo.